Mam poczucie, że uchwyciłam coś, co może stać za wieloma wątpliwościami związanymi z niechwaleniem.
Wiele osób wyobraża sobie, że to obojętna i chłodna postawa. Mają doświadczenie niebycia chwalonymi wynikające z ciągłego nie bycia wystarczająco dobrymi, żeby zasługiwać na pochwałę. Albo doświadczenie obojętności i braku kontaktu.
To nie o takie niechwalenie chodzi.
To, że ktoś nie chwali nie oznacza automatycznie, że nie ocenia, że akceptuje bezwarunkowo, że żywo interesuję się przeżyciami i doświadczeniami drugiego człowieka. Można nie chwalić, a dalej nie dawać dziecku odczuć, że jest ważne, kochane i cenne.
Niechwalenie jest tylko jednym z elementów całej układanki, który wypływa z wewnętrznej postawy w kierunku drugiego człowieka. To nie jest kolejna metoda.
Więc jeśli ktoś ma takie doświadczenie, że rodzice go nie chwalili a on/a się wcale nie czuł/a z tym dobrze, to mam kilka pytań.
Czy widziałeś u swoich rodziców autentyczną radość z kontaktu z Tobą?
Czy twoi rodzice interesowali się twoimi doświadczeniami i przeżyciami? Twoimi uczuciami? Twoją perspektywą? Czy potrafili to wszystko uszanować nawet wtedy, gdy ich perspektywa różniła się od twojej?
Czy twoi rodzice pokazywali Ci, że akceptują Cię bezwarunkowo? Całego Ciebie, bez względu na to, co zrobisz i co się między Wami stanie?
Czy niechwalenie było wyrazem nieoceniania czy niezadowolenia?
Czy czułeś/czułaś, że możesz się z nimi podzielić tym wszystkim, co dla Ciebie i dla nich trudne i dalej będą po twojej stronie?
To takie niechwalenie miałam na myśli.
Ten wpis został najpierw zamieszczony w wakacje na facebooku, jeśli Cię zainteresował to zachęcam także do zajrzenia do całej dyskusji w komentarzach tutaj: https://www.facebook.com/AgnieszkaSteinDziecko/posts/800616063396726 . Zachęcam też do zajrzenia do pozostałych wpisów o chwaleniu, pochwałach itp. Ten wpis jest trzecim z kolei na ten temat.