„Chcę umarnąć i być kotkiem, bo ludzkie matki nie kochają swoich dzieci.” (pewna 5-latka)
Mocne?
Dzieci mówią mocno. Nie zawsze tak jasno, choć zazwyczaj bardzo mocno.
Dzieciom blisko do poetów. Albo to poeci są dalej dziećmi.
Czytanie dziecięcych komunikatów, potrzeb, które za nimi stoją to sztuka, której doskonalenie może zająć wiele, wiele lat. Sztuka, która jeszcze ciągle za mało jest doceniana.
Listopadowo, więc o śmierci.
Dzieci dotykają śmierci, uczą się jej. Oswajają. Potrzebują naszej odwagi i gotowości towarzyszenia im w tym procesie. Potrzebują prawdy. Szczerych odpowiedzi. Ale też cierpliwości.
Pytania o sens życia i śmierci to pytania egzystencjalne. Cała filozofia jest na nich oparta. Po co żyjemy? Dlaczego umieramy? Co potem? Poważne pytania. Dorośli ludzie głowią się nad nimi od tysięcy lat. Odpowiadają sobie na nie, odkąd ludzie są świadomi swojej śmiertelności i indywidualności (a więc prawdopodobnie od bardzo dawna, ponieważ jest możliwość, że nawet niektóre zwierzęta zdają sobie sprawę z tego, że istnieje śmierć).
A my chcemy obawę przed śmiercią u dzieci uciszyć. Jedną prostą odpowiedzią zakończyć pytania. Jedną gładką formułką wyjaśnić to wszystko, nad czym rozmyślanie czyni z nas ludzi.
Oswajamy śmierć przez wiele lat. Uczymy się tego, żeby rozumieć, że jednak jest potrzebna i ma sens (lub nie?). Dzieci mają tak samo. Możemy brać w tym procesie udział lub udawać, że nic się nie dzieje.
My rozmawiamy o śmierci wieczorem przy zasypianiu. Temat powraca wielokrotnie. Za każdym razem troszkę inaczej. Czytamy, słuchamy książek. Jeszcze wiele przed nami. Takich, które na razie wydają mi się za trudne dla 9 latka. Ale już niedługo.
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie jasny jest lot sokoła.
U. leGuin