Pamiętam z czasów, jak byłam nastolatką, że moja mama, która obawiała się o nasze bezpieczeństwo w wielu sytuacjach, rzadko nam o tym mówiła, a jeszcze rzadziej podejmowała pod wpływem tego strachu decyzje.
Rodzice często mówią, że strach, obawa o dziecko jest czymś naturalnym, kiedy jesteśmy odpowiedzialni za małego, bezradnego człowieka. Ja też się o moje dziecko czasami boję. Obawiam się, jak to będzie, jak sobie poradzi, kiedy coraz więcej czasu spędza bez mojej opieki.
Ale są strachy i strachy…
Moje dziecko chce na ręce. Co wpływa na moją decyzję? Miłość czy strach (jak się zgodzisz, to będziesz musiała go nosić do końca życia)?
Je rękami. Miłość czy strach (nigdy nie będziesz z nim mogła iść w publiczne miejsce, bo je jak świnia)?
Nie chce jeść zupy. Miłość czy strach (rozchoruje się z głodu, jak nie będzie się prawidłowo odżywiał)?
Pokazało mi język. Miłość czy strach (jak nie pokażesz mu, gdzie jest jego miejsce, nie będzie cię szanować)?
Krzyczy, że mnie nie cierpi. Miłość czy strach (jak mu na to pozwolisz, to któregoś dnia cię pobije)?
Uderzył kolegę. Miłość czy strach (wyrzucą go ze szkoły, bo jest małym bandytą)?
Miłość to pytanie: co moje dziecko przeżywa, czego potrzebuje, co mi mówi, ale też pytanie: czego ja potrzebuję, co bym chciała mu pokazać.
Ja wybieram miłość.