Searsowie

Pierwsza Konferencja Bliskości już się skończyła. Mam wielki apetyt na następne. Dłuższe, z większą ilością spotkań, dyskusji, wymiany wiedzy.

Ale tak na gorąco chciałam najpierw napisać o Billu i Marcie Searsach, którzy byli gośćmi tej konferencji.

W swoim wystąpieniu nie powiedzieli niczego co by było dla mnie nowością, albo zaskoczyło mnie. Ale powiedzieli jedną rzecz, która wydaje mi się bardzo ważna. I to nie tylko dla mnie, ale i dla innych rodziców.

Mówili o tym, że przychodzą do nich po poradę w sprawach swoich dzieci ludzie, którzy jako dzieci sami byli pod ich opieką. Że te osoby nadal właśnie w taki sposób wychowują swoje dzieci. Tak jak te 30 lat temu albo więcej sami byli wychowywani.

Na pytanie z sali odpowiedzieli, że ich dzieci same też wychowują swoje dzieci w nurcie rodzicielstwa bliskości. A mają tych dzieci niebagatelną liczbę. Ośmioro, w tym jedno z zespołem downa i jedno adoptowane. Ich najstarsze dziecko ma w tej chwili 46 lat, a najmłodsze 21. Spośród tej ósemki, czworo (chyba) to lekarze,którzy współpracują w tej chwili ze swoimi rodzicami.

To jest według mnie praktyczna odpowiedź dla osób, których nie przekonują wyniki badań tylko żywy przykład.

Można za pomocą rodzicielstwa bliskości wychować zdrowe emocjonalnie, szczęśliwe, dobre, odnoszące sukcesy dziecko.

Można nawet wychować ośmioro takich dzieci.

Można współspać, nosić, karmić piersią (Martha Sears karmiła wszystkie swoje dzieci w sumie przez 19 lat, jak więc zażartował jej mąż, jest odpowiednim ekspertem do pisania o karmieniu piersią).

Searsowie mówili też dużo o roli ojca w wychowaniu dzieci. Jasne jest, że te wszystkie powyższe rzeczy są dużo łatwiejsze, gdy ojciec jest zaangażowany w rodzicielstwo.

Na koniec ich własna definicja sukcesu. Spodobała mi się, bo chyba jest mi bardzo bliska.

Sukces to liczba ludzi, których życie stało się lepsze dzięki temu, czym się zajmujesz.

Announce

New
arrival

2019 collection

Let’s face it, no look is really complete without the right finishes. Not to the best of standards, anyway (just tellin’ it like it is, babe). Upgrading your shoe game. Platforms, stilettos, wedges, mules, boots—stretch those legs next time you head out, then rock sliders, sneakers, and flats when it’s time to chill.