Będzie znowu o rodzicielstwie bez nagród i kar, bo mam za sobą fajny warsztat a dzisiaj wizytę w telewizji.
I dochodzę do wniosku, że dla mnie osobiście najważniejszym argumentem za tym, żeby nie stosować nagród i kar jest możliwość rozwoju.
Zdarza mi się usłyszeć, że proponując rezygnację z kar stawiam przed rodzicami ogromne wymagania, że w takim sposobie wychowania rodzic musi ciągle zastanawiać się co zrobić, wymyślać nowe sposoby, szukać rozwiązać. Ciągle MUSI się uczyć czegoś nowego, bo ciągle jeszcze nie wie wszystkiego. I że trudno jest być dobrym rodzicem, któremu udaje się właściwie stosować takie podejście.
Po którejś z kolei takiej rozmowie uświadomiłam sobie, że to jest właśnie to, co ja w rodzicielstwie najbardziej lubię. Ciągły rozwój. Jako osoba praktycznie uzależniona od ciągłego rozwoju i uczenia się, uwielbiam właśnie takie rodzicielstwo, które daje mi szansę na nieustanne dowiadywanie się czegoś nowego i zdobywanie kolejnych umiejętności. Jako osoba, która uwielbia wychodzić ze swojej strefy komfortu jestem zachwycona tym, jak relacja z dzieckiem ciągle mnie z tej strefy komfortu wypycha.
Czytam ostatnio fajną książkę o tym, że „Talent jest przeceniany.” Cokolwiek byśmy robili, to jacy jesteśmy w tym dobrzy nie zależy od tajemniczych wrodzonych zdolności tylko od tego, jak dużo jesteśmy gotowi włożyć pracy w naukę, we własny rozwój i w zaplanowane powolne uczenie się potrzebnych umiejętności. Myślę, że rodzicielstwo jest tu świetnym przykładem. Mogę chcieć uczyć się lepszego porozumienia, kontaktu i budowania relacji z dzieckiem, albo mogę nie mieć na to ochoty. Jeden z powodów dla którego mogę nie mieć chęci na rozwój może być taki, że w ogóle mi nie przyszło do głowy, że można tak wykorzystać rodzicielstwo, jako przestrzeń do własnego rozwoju.
Oczywiście to nie jest tak, że mam ochotę zawsze się uczyć i rozwijać. Czasami moje potrzeby są na tyle niezaspokojone, że zamiast w trybie ciekawości i rozwoju zaczynam być w trybie przetrwania. Potrzebuję odpoczynku, troski o siebie, pomocy. Cieszę się, że nauczyłam się rozpoznawać te chwile i skupiać się wtedy na zadbaniu o siebie, bez poczucia winy, że się nie poświęcam i nie jestem idealna.
Rodzicielstwo bez nagród i kar to docenienie procesu uczenia się. Ja popełniam błędy, bo się uczę. Ty, moje dziecko, popełniasz błędy, bo się uczysz. Nie mamy o to do siebie pretensji. Możemy się nawzajem cieszyć swoim rozwojem i wybaczać sobie różne trudne sprawy. Gdybyśmy nie popełniali błędów nie bylibyśmy doskonałymi ludźmi. Bylibyśmy ludźmi, którzy nic się nie uczą.
Dlatego jeśli ktoś uważa, że rodzicielstwo, w którym nie ma kar i nagród jest trudniejsze to ja mogę powiedzieć tylko tyle: To świetnie. Dzięki temu będę miała czego się uczyć jeszcze przez następne 10 lat. Mam co robić. Nie będzie nudno. Jest co odkrywać. Jest miejsce na rozwój.