zasady, reguły, zakazy, nakazy…

A może wskazówki, prośby, informacje, decyzje?

Inspiracją do tego tekstu były liczne fotografie zasad obowiązujących w różnych miejscach – szkołach, przedszkolach, domach a także wypowiedzi moich czytelników z facebooka.

Zasady jawne i ukryte. Czy zasada to jest tylko to, co nazwiemy zasadą?

Są zasady, które są jawnie formułowane. Wszyscy się na nie umawiają, albo negocjują je. W przedszkolach na przykład są zasady typu: nie bijemy się, mówimy przepraszam. Są też jednak zasady, których nikt nie nazywa głośno. Choćby dlatego, że nie da się ich wszystkich nazwać – bo jest ich ogromna ilość – oraz dlatego, że nawet dorośli, bywa, że ich sobie nie uświadamiają (póki ktoś takiej zasady nie złamie). Na przykład w większości miejsc, które znam jest taka zasada, że ludzie nie piją z podłogi, tylko z kubków. Jest też taka zasada, że jeśli ktoś będzie robić sobie krzywdę, to inni będą próbowali go powstrzymać.

To nieprawda, że ludzie (także dzieci) mogą przestrzegać tylko zasad, które są jawnie ustalone. Że bez słownej instrukcji, dzieci nie odczytają obowiązujących zasad. Robią to nieustannie, choć zdarzają się sytuacje, kiedy dziecko ma trudności z odczytaniem niektórych z nich.

Jawnie ustalone zasady nie muszą mieć formy nakazów i zakazów. Mogą być na przykład sformułowane w języku informacji:

  • tutaj jest miejsce, gdzie odstawiamy naczynia
  • do przedszkola przychodzimy w ubraniu
  • przedszkole, to jest miejsce gdzie dzieci spędzają czas bez rodziców
  • jak komuś się nie podoba to, co ktoś inny robi, może o tym powiedzieć
  • jak ktoś potrzebuje pomocy, może o nią poprosić
  • tutaj uczą się dzieci i potrzebują ciszy
  • jeśli zaniesiesz talerz do pokoju, może go brakować, kiedy będziemy chcieli jeść

To są informacje, które rzadko są nawet traktowane jako zasady, ale zobaczcie, że często próbuje się dokładnie te same efekty uzyskać za pomocą: musisz, powinieneś, nie wolno.

Pewnym odpowiednikiem zasady może być, oprócz jakiejś informacji, jasno sformułowana prośba: “jeśli chcesz, żebym pomogła ci zdjąć buty to mi o tym powiedz”, “chciałabym, żebyś najpierw poczytał zanim zaczniesz grać”.

Po co są zasady?

Bycie w pewnej grupie ludzi, nawet dwuosobowej, sprawia, że ludzie czasami chcą sobie uprościć życie. Dlatego, żeby nie negocjować za każdym razem wzajemnych różnic umawiają się na coś wspólnie.

Poza tym, ludzie (dzieci też) do pewnego stopnia potrzebują struktury i przewidywalności. Lubią wiedzieć w jakich ramach się poruszają. Mają swoje przyzwyczajenia, zwyczaje, nawykowe sposoby, za pomocą których radzą sobie z pewnymi sytuacjami.

Zasady są pewną strategią na zaspokojenie albo wzięcie pod uwagę potrzeb jakiejś społeczności. Dlatego warto, żeby ta społeczność była cały czas wrażliwa na to, czy nadal te strategie są skuteczne i czy uwzględniają potrzeby wszystkich.

(Są też zasady, których przyjęcie nie wynika z decyzji konkretnej osoby lub osób, a raczej z praw fizyki. Są to zasady jakie rządzą otaczającym nas światem i nami, niezależnie od naszej woli a nawet świadomości.)

Czy może nie być żadnych zasad?

Przy takiej szerokiej definicji zasad, jaką przyjęłam powyżej, raczej nie. Zawsze są zasady fizyki. Chyba też nie jest możliwe, żeby nie było zasad zwyczajowych. Wprawdzie nie wypowiadanych głośno i może nawet nieuświadomionych, ale stosowanych przez wszystkich członków rodziny, czy jakiejś społeczności.

W każdej rodzinie są zasady dotyczące bezpieczeństwa, są obyczaje, które określają tą rodzinę. Każdy członek rodziny ma jakieś swoje utrwalone zachowania, upodobania itp.

To są zasady, których nikt nie formułuje, nikt nie wypowiada, bardzo często nikt nie egzekwuje, albo dzieje się to bardzo subtelnie. A jednak wszyscy je znają i zazwyczaj podporządkowują się. Dzieci obserwują rodziców i naśladują je.

Dlatego warto być ostrożnym z mówieniem, że gdzieś nie ma zasad, bo przeważnie oznacza to: te zasady są inne niż u mnie, albo te zasady nie są sformułowane jawnie. Albo te zasady nie są egzekwowane, tak jak u mnie.

Czy może być zbyt mało zasad? Albo zbyt dużo?

Kiedy zasad jest za mało, ludzie czują to i tworzą kolejne. Nie wydaje mi się więc, aby był to realny problem. Dużo częściej kłopot polega na tym, że zasad jest zbyt dużo, że są niektórym członkom rodziny narzucane siłą. Zdarza się też, że zasady są niezrozumiałe dla kogoś z rodziny, albo ktoś nie jest w stanie ich przestrzegać. Może się też zdarzyć tak, że jakaś zasada nie uwzględnia potrzeb wszystkich członków rodziny. Na przykład jest zasada, że przy stole trzeba siedzieć aż wszyscy zjedzą, a jest to niewykonalne dla ruchliwego trzylatka.

Czasem sytuacja, gdy nie ma zasady na jakiś obszar zachowań, albo zasadą jest uwzględnianie zdania lub potrzeb dzieci powoduje, że ktoś myśli, że w rodzinie nie ma zasad.

A co, kiedy jesteśmy poza domem? W większej grupie? W szkole czy przedszkolu?

Im większa grupa tym większa potrzeba, żeby umówić się na pewne rzeczy. Jednak im większa grupa, tym też więcej sytuacji, w których trzeba sprawdzać, czy zasady, które przyjęła grupa służą wszystkim jej członkom.

Dzieci najczęściej dużo szybciej i mocniej pokazują, że jakieś zasady im nie służą – poprzez swoje zachowanie. Zachowują się tak, jakby nie rozumiały, o co inni je proszą. Łamią zasady po kryjomu. Albo przestrzegają zasad, ale reagują na to dużym napięciem.

Jak dziecko radzi sobie z tym, że w różnych miejscach są różne zasady?

To jest tak powszechna sytuacja, że dzieci muszą mieć jakieś mechanizmy, żeby sobie z tym poradzić. Nie jest możliwe, żeby wszędzie były takie same zasady. Skoro u Jasia można wchodzić na krzesła, a u Agaty nie, to jak mają sobie poradzić rodzice, gdy Agata idzie w gości do Jasia lub odwrotnie? Mogą tylko zaakceptować to, że w każdym domu i rodzinie zasady będą trochę inne. A w przedszkolu albo szkole? Tam też niemożliwe jest, żeby zasady były takie same jak we wszystkich domach u wszystkich dzieci.

Czasem przedszkola zwłaszcza próbują radzić sobie z tą “niekonsekwencją” w taki sposób, że zachęcają rodziców do tego, żeby wprowadzili u siebie w domu te same zasady, które obowiązują w przedszkolu, “żeby dziecku było łatwiej”. Można tutaj by dyskutować, na ile rodzice mają prawo sami decydować, co się sprawdza u nich w domu, na ile dzieci potrzebują stabilności i bezpieczeństwa swojej rodziny. Chciałabym tylko pokazać, że to nie rozwiązuje sprawy, bo dzieci zaczynają bywać w coraz większej ilości miejsc. I co wtedy?

Tymczasem już 2-3 letnie dzieci rozumieją, że zasady mogą być różne w różnych miejscach, bo tak się ludzie umówili. Są zasady szczególnie związane z miejscem: w autobusie kasujemy bilet, w teatrze na przedstawieniu jesteśmy cicho.

Jak zrobić żeby zasady nie były władzą grupy, ani dorosłego?

To bardzo cenna zasada, że każdy ma prawo autonomicznie przyjąć obowiązujące zasady oraz wypowiadać się w ich sprawie. Może powiedzieć, że nie da rady przestrzegać danej zasady, albo, że się postara.

Warto dbać o to, żeby unikać zasad, które są formułowane imiennie dla jednej osoby – chyba, że ta osoba sama dla siebie chce jakąś zasadę mieć (ale wtedy najczęściej nie ma potrzeby, żeby tą zasadę jakoś spisywać itp.). Może się okazać za trudne to, że obowiązuje zasada: Jaś nie pluje na innych. Może zamiast tego warto się umówić, że nikt na nikogo nie pluje?

Kiedy zasady nie są formułowane otwarcie i “oficja lnie” najczęściej sposobem okazania, że jakaś zasada nie działa, jest zachowanie ludzi, którzy są w danym środowisku. Małe dziecko może też swoim zachowaniem pokazywać, że nie rozumie danej zasady, albo nie jest w stanie jej przestrzegać.

Czasem, kiedy rzecz się dzieje “na zewnątrz” rodzice biorą na siebie odpowiedzialność za przestrzeganie jakiejś zasady przez dziecko. Np. w sklepie nie zrzucamy z półek jedzenia. A raczej mają taką zasadę, że w sklepie pilnują dziecko, żeby nie zrzucało jedzenia z półek.

Czy można dziecku nie narzucać żadnych zasad?

W sposób świadomy można się zdecydować na odejście od nakazowo, zakazującego stylu wychowania. Nie karać, nie nagradzać. Nie mówić “nie wolno”. Jednak nie znaczy to, że dziecko nie przejmie różnych zasad od swoich bliskich. Mało tego, jest nawet szansa, że takie autonomiczne dziecko będzie chętniej przestrzegać różnych zasad, naśladować członków rodziny, włączać się w ich działania. Powiedziałabym nawet, że dzieci w ten sposób godzą się na niesamowicie dużo zasad.

Kiedy zasady nie są narzucane siłą, jest też najczęściej dużo łatwiej wyrażać prośby. Kiedy ludzie są otwarci na to, że druga strona powie “nie”, dużo częściej zdarza się, że słyszą “tak”.

Zasady w postaci umów. Czy zasady można negocjować? Czy można się z dzieckiem umówić na jakąś zasadę?

Pewnie, że można. Warto tylko patrzeć, na ile umowa była dobrowolna i świadoma ze strony dziecka. Czy dziecko wyobrażało sobie, co będzie się działo, kiedy będzie miało dotrzymać umowy? Czy zgodziło się dlatego, że wiedziało, że rodzicowi bardzo zależy na zgodzie?

Warto jednak uważać na umowy, które warunkują przestrzeganie jakiejś zasady przez jedną stronę tym, że druga strona coś zrobi, czyli: będę dla ciebie miła, pomogę ci, przytulę jak zrobisz to i to. Takie sposoby rzadko się sprawdzają w bliskich relacjach, bo wprowadzają do nich element transakcji, oraz blokują dziecku dostęp do zaspokojenia jego podstawowych potrzeb.

Zasady typu: jak zrobisz to, co ja chcę, to wtedy ci coś dam powodują, że w oczach dziecka to, co ma zrobić traci na wartości a to, co dostaje, zyskuje wartość. Dlatego zasada: “dam ci coś słodkiego, jak mi pomożesz” powoduje, że dziecko pomaga tylko po to, żeby zdobyć to, co ma dla niego “prawdziwą” wartość czyli słodycz. Nawet jeśli wcześniej było skłonne pomagać z życzliwości.

Jak wspierać dzieci w przestrzeganiu zasad?

Warto uświadomić sobie czyje i jakie potrzeby ma zaspokoić dana zasada. Nawet jeśli nie mówimy tego dziecku. Najczęściej dużo prościej jest, jak z propozycją zasady wychodzi ten, kto chce zadbać o swoje potrzeby i formułuje ją w języku osobistym.

Czyli nie mówi: “nie wolno”, “tak się nie robi” tylko: “nie chcę”, “nie lubię”, “chciałbym”, “proszę cię”.

Warto też uświadomić sobie, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za realizację danej zasady. Na przykład zasada: “dzieci jedzą deser tylko po obiedzie” jest tak naprawdę zasadą dla dorosłego: “dam ci deser dopiero jak zjesz obiad” i to dorosły jest odpowiedzialny za jej przestrzeganie.

W relacjach między dorosłymi i dziećmi dużo jest takich zasad, które tak naprawdę określają zachowanie dorosłych. Zdarza się, że dorośli próbują ukryć swoją odpowiedzialność i mówią, że to są konsekwencje zachowania dziecka, podczas, kiedy jest to raczej decyzja dorosłego.

Co, kiedy ktoś łamie zasadę?

Czasami spotykają go naturalne konsekwencje. Jeśli ktoś spróbuje chodzić po kałuży bez kaloszy, to po prostu będzie miał mokre nogi.

W jaki sposób egzekwowane są zasady? Czy można komuś narzucić siłą przestrzeganie jakiejś zasady?

Tutaj trochę okazuje się, jaka była natura przyjętych zasad. Czy było to polecenie i nakaz czy raczej wskazówka, informacja i struktura. Informacje i wskazówki, oraz prośby nic nie tracą na tym, że ludzie się mylą, zmieniają zdanie, próbują innych strategii.

Może być tak, że dorosły też raz na jakiś czas złamie swoją zasadę. To się zdarza.

Jeśli to się zdarza często, to może warto przemyśleć zasadę, bo to może być znak, że zasada nie wspiera jej użytkowników.

Czasem uważa się, że aby zasada była poważna, trzeba zrobić wszystko, żeby dziecko musiało jej przestrzegać. Nie do końca jest to możliwe, bo jeśli dziecko nie chce przestrzegać jakiejś zasady, to ją złamie (albo nie potrafi jej przestrzegać). Najczęściej dzieje się tak wtedy, kiedy zasada nie uwzględnia potrzeb dziecka. Ale może to też oznaczać, że dziecko się uczy i potrzebuje wielu prób i czasu.

Możemy na przykład mieć taką zasadę w domu, że nie krzyczymy na siebie. Ale może się okazać, że mimo dobrych chęci czasem ktoś tą zasadę złamie, że mu się nie uda.

Wtedy przydaje się wybaczenie i umiejętność zaczynania od nowa.

Jakie zasady wspierają życie?

Nie podejmuję się odpowiedzi na takie pytanie. Tym bardziej, że to może się zmieniać w danej rodzinie czy społeczności wiele razy. Może się okazać, że zasada, która świetnie działała miesiąc temu, dzisiaj już nie spełnia swoich zadań. Warto być na to wrażliwym.

Warto być też wrażliwym na to, czy zasada uwzględnia potrzeby wszystkich i czy uwzględnia możliwość wyrażania swoich potrzeb.

Czyli, czy z przyjętych zasad nie wynika, że ktoś ma mniejsze prawo do tego, żeby zakomunikować, że jest mu źle, ciężko, że potrzebuje pomocy, że jest niezadowolony.

Dlatego nie mam przekonania do “pozytywnych” zasad, które czasem spotykam: “wybaczamy sobie”, “przytulamy się”, “kochamy się”, “uśmiechamy do siebie”. Chciałabym, żeby ludzie mieli autonomię w tym, kiedy kochają, wybaczają czy przytulają.

Kto może ocenić czy zasada wspiera życie i uwzględnia potrzeby wszystkich zainteresowanych?

Często to dorośli, rodzice pełnią rolę osób, które sprawdzają czy zasady wspierają wszystkich. Choć dzieci bywają czasem zaskakująco czujne i spostrzegawcze.

Czy można za pomocą zasad opisać całość relacji społecznych?

Z pewnością nie. A może raczej zasady, które obowiązują w relacjach społecznych nie zawsze dają się opisać prostymi zdaniami. Ludzie bywali w relacjach i w grupach na długo zanim nauczyli się mówić i dawali sobie świetnie radę.

Announce

New
arrival

2019 collection

Let’s face it, no look is really complete without the right finishes. Not to the best of standards, anyway (just tellin’ it like it is, babe). Upgrading your shoe game. Platforms, stilettos, wedges, mules, boots—stretch those legs next time you head out, then rock sliders, sneakers, and flats when it’s time to chill.