Podejmowania dobrych decyzji można się nauczyć tylko podejmując decyzje.
To zdanie Alfiego Kohna pewnie wielu z Was słyszało, albo czytało wcześniej. Dzieci uczą się radzić sobie w różnych sytuacjach wtedy, kiedy dostają na to przestrzeń. Kiedy mają wokół siebie dorosłych, którzy wiedzą, że nauka wiąże się z tym, że najpierw coś nie wychodzi, zanim zacznie wychodzić. Dzieciom jest łatwiej się rozwijać, kiedy mogą działać autonomicznie i próbować samodzielnie regulować swoje zachowanie.
Wypełnianie cudzych poleceń, realizowanie szczegółowych instrukcji, posłuszeństwo, oddanie sterowania w cudze ręce jest nieprzyjemne (mamy w mózgach specjalny układ, w którym pojawia się duża ilość dających przyjemność substancji, kiedy możemy dokonywać wyborów i samodzielnie decydować). Co więcej jest ono nieprzystosowawcze. We współczesnym świecie, nawet jeszcze bardziej niż kiedyś, życie jest zbyt skomplikowane, a warunki zbyt często się zmieniają, żeby można było przygotować kogoś do życia za pomocą nauki posłuszeństwa.
Jest wiele badań psychologicznych, które pokazują, że słuchając się innych, zwłaszcza, kiedy ci inni to grupa, w której przyszło nam funkcjonować możemy rezygnować z mądrych rozwiązań i wybierać bezsensowne dlatego, że ludzie często cenią akceptację, poczucie wspólnoty itp. dużo bardziej niż zdrowy rozsądek. (na temat tego jak głupie decyzje podejmują czasem grupy można poczytać w książce Psychologia społeczna o której pisałam tutaj: https://agnieszkastein.pl/ksiazkowo/
Podejmowania dobrych decyzji można się nauczyć tylko podejmując decyzje.
To się odnosi nie tylko do dzieci ale i do dorosłych. Choć wielu rodziców pragnie znaleźć jakiś autorytet, który rozwieje ich wątpliwości, poda propozycję rozwiązania ich trudności, powie co robić, albo o co dziecku chodzi, to jednak taka wiedza może tylko w niewielkim stopniu zwiększyć ich rodzicielskie kompetencje.
Życie nie jest takie proste, żeby można je było zawrzeć w kilku wskazówkach. Jeśli rodzic dostaje konkretną wskazówkę, informację co ma zrobić, to niestety nie ma co liczyć na to, że przez następne kilka lat dziecko będzie się zachowywać podobnie i on będzie mógł tą swoją strategię, której się nauczyć wprowadzać w życie i na tym poprzestać.
Niestety. Najprawdopodobniej już następnego dnia dziecko zrobi coś takiego, czego rodzic w ogóle się nie spodziewał.
Właśnie dlatego ogólne kompetencje związane z radzeniem sobie z emocjami, uważnym obserwowaniem dziecka, z dobrym rozumieniem własnych emocji i potrzeb mogą długoterminowo okazać się bardziej pomocne rodzicom niż szczegółowa instrukcja obsługi dziecka. Żeby być skutecznym psycholog musi nauczyć rodziców nie tego, jak mogą zareagować w konkretnej sytuacji, kiedy nie wiedzą co robić, ale tego, jak rodzice mogą szukać rozwiązań w sytuacjach, których może w danej chwili wcale się jeszcze nie spodziewają.
Każdy rodzic jest biologicznie wyposażony do tego, żeby być skutecznym rodzicem. Ma narzędzia do tego, żeby rozumieć emocje dziecka i przyjmować jego perspektywę. Na tą bazową rodzicielską intuicję istnieje inne, dobrze znane wszystkim określenie – empatia.
Ale intuicja w pełnej formie powstaje z doświadczenia i wiedzy. Tak jest w każdej dziedzinie i tak jest również w rodzicielstwie. Ci, którzy mają intuicję to nie ci, którzy mają jakieś magiczne przeczucie na temat tego, co mają robić. To ci, którzy zgromadzili na tyle dużo wiedzy i umiejętności, że ich umysł potrafi operować sprawnie tą wiedzą i umiejętnościami po to, żeby szybko podejmować decyzje. To ci, którzy już tyle razy próbowali różnych rozwiązań, że wiedzą, które z nich mają więcej sensu, a które mniej.
Rodzice uczą się, co robić ze swoimi dziećmi wtedy, kiedy z nimi są. Kiedy starają się koncentrować na tym, jakie efekty przynoszą ich działania. Kiedy obserwują jak dziecko reaguje na nich i ich różne zachowania. Także wtedy, kiedy uczą się lepiej radzić sobie z samymi sobą, bo relacja z dzieckiem zawsze jest interakcją między tym co dzieje się wewnątrz dziecka i wewnątrz rodzica. To wszystko jest łatwiejsze, kiedy rodzice nie boją się tego, że nauka wiąże się z popełnianiem wielu błędów. Kiedy nie mają dookoła siebie osób, które przekonują ich, że są złymi rodzicami, bo się uczą.
Niezależnie od tego czego uczą się rodzice, nauka jest możliwa tylko wtedy, kiedy działają i podejmują decyzje. Kiedy starają się rozwiązywać konflikty zamiast od nich uciekać. Kiedy starają się wspierać emocje dziecka zamiast udawać, że ich nie widzą. Kiedy chcą rozwijać swoje umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami zamiast czekać na to, że jakimś sposobem wyzwania przestaną się pojawiać. Kiedy wychodzą ze swojej strefy komfortu.
Zamiast: co zrobić, żeby moje dziecko nie przeżywało silnych emocji? można zadać pytanie: co mogę zrobić, żebym mógł poradzić sobie, kiedy moje dziecko przeżywa emocje?
Zamiast: co zrobić, żeby dziecko się nie buntowało? można się uczyć tego, jak w dziecięcych buntach rozpoznawać niezaspokojone potrzeby
Zamiast: co zrobić, żeby dziecko nie odczuwało strachu? można rozwijać swoje kompetencje związane z tym, żeby mu w tym strachu towarzyszyć.
Dzieci budują swój układ odpornościowy nie wtedy, kiedy nie stykają się z bakteriami i są cały czas zdrowe, ale wtedy, kiedy chorują i dochodzą do zdrowia.
Podobnie dzieci i dorośli uczą się radzić sobie z różnymi wyzwaniami wtedy, kiedy sobie z nimi radzą, a nie wtedy, kiedy ich unikają. Może kiedy będziemy umieli pokazywać dzieciom, że wierzymy w to, że mają umiejętności potrzebne do tego, żeby dobrze żyć, będziemy też umieli wychowywać rodziców, którzy wierzą w siebie i z radością uczą się rodzicielstwa razem z własnymi dziećmi.