o nudzie i rewolucji

Dziś takie luźne skojarzenia będą. I osobiste.

Pierwsze takie.

Według mnie nie ma nudnych rzeczy, ludzi, spraw.

Są tylko ludzie, którzy się nudzą. Tym lub owym.

Ale każda nuda jest osobista. Dla każdego coś innego. Są matki, co się nudzą przy domowych zajęciach i uciekają do pracy. I są matki, które nudzą się w pracy i tęsknią (lub uciekają) do domu i do dzieci. Bo realna rzeczywistość jest taka, że nie każdy ma twórczą, rozwijającą pracę. I nie każdy lubi to samo.

Marshall Rosenberg uważa, że nuda jest stanem odcięcia od życia i swoich potrzeb. Ludzie się nudzą, kiedy nie potrafią odkryć, czego potrzebują. Albo, co czują. Dzieci nudzą się dużo rzadziej niż dorośli. Przynajmniej zanim nie pójdą do szkoły.

Ja osobiście wiem, dlaczego nie nudziłam się z moim dzieckiem, kiedy było małe. Nie nudziło mnie przebywanie z nim. I dalej mnie nie nudzi.

Miałam to szczęście, że macierzyństwo nie było dla mnie związane z izolacją od ludzi, tylko z wyjściem na zewnątrz. Kiedy syn był mały prawie nigdy nie byłam z nim sama. Zawsze wśród znajomych i sąsiadów. Nawiązanie kontaktu wydawało się nawet łatwiejsze niż gdybym nie miała malutkiego dziecka.

Wiem, że dla mnie nuda to odcięcie się od potrzeby kontaktu, relacji z innymi dorosłymi, skupienie się wyłącznie na dziecku. Dla innych kobiet nuda może być związana z innymi niezaspokojonymi potrzebami. Nie ma innego równie skutecznego sposobu na nudę jak wgląd.

Wiem, że dla wielu kobiet macierzyństwo oznacza częściowe usunięcie z przestrzeni publicznej. Że słyszą: albo dziecko albo inni ludzie (którzy nie mają ochoty przebywać w towarzystwie dziecka). Ciągle słyszę takie przeciwstawianie: przestrzeń publiczna – przestrzeń domowa. Z ukrytym, ale „oczywistym” dla wszystkich podtekstem, że małe dziecko przynależy do przestrzeni domowej. I jego matka też, jeśli nie może tak tego zorganizować, żeby to dziecko jakoś ukryć (albo nie chce).

Wiem, że nuda to czasami niezaspokojona potrzeba wolności, autonomii i dokonywania własnych wyborów.

A teraz o rewolucji.

Moim skromnym zdaniem rewolucji nie robi się na barykadach. Tylko w chałupie.

Inni mogą mieć inne zdanie. I to jest dla mnie ok. Ja mam właśnie tak.

Jak pisze Meredith Small, wychowanie kształtuje kulturę, a kultura definiuje wychowanie tak, żeby sama siebie mogła powielać.

Rewolucje robią matki i ojcowie w domach. Rodzicielstwo to najważniejsze zadanie na świecie. Jeśli kogoś obchodzi jak świat będzie wyglądał za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.

Kultura, która twierdzi, że dzieciom szkodzi przebywanie z rodzicami, wychowuje dorosłych, którzy traktują rodzicielstwo jako coś mało ważnego. Jeśli dzieci od ósmego miesiąca życia powinny się socjalizować w opiece zbiorowej to rodzicielstwo jest mało ważne. A jeśli jest mało ważne to ta, która się zajmuje głównie opieką nad swoim dzieckiem jest dziwna.

(nie chodzi mi tutaj o dzielenie się opieką nad dziećmi z innymi ludźmi a nawet instytucjami, chodzi mi o deprecjonowanie tej opieki, zwłaszcza, kiedy wykonuje ją własna matka lub ojciec dziecka)

Matka, która słyszy, że to, co robi w domu jest nieważne i powinna wyjść z domu i dopiero tam robić rzeczy, które są istotne dla niej i dla innych kobiet może czuć się oburzona i wściekła. Ja się tak czuję.

Kiedy jestem w domu robię rewolucję. Wychowuję moje dziecko tak, żeby zmieniał się świat. Bo świat to ludzie.

Kiedy jestem w domu, wiem dla kogo robię rewolucję. Dla siebie. Ale też dla mojego dziecka, dzieci moich przyjaciół, znajomych i dzieci w ogóle.

Bo jeśli rewolucja byłaby tylko dla tych, którzy już dziś są dorośli to moim osobistym zdaniem byłaby słaba.

Macierzyństwo jest dla mnie ważne. Kontakt z dzieckiem jest ważny, bo to kontakt z drugim bardzo bliskim człowiekiem. Nieważne jaki poziom intelektualny aktualnie reprezentuje ten człowiek. Czy jest kilkutygodniowy, kilkuletni czy kilkunastoletni.

Kiedy człowiek jest osiemdziesięcioletni, wtedy także kontakt z nim bywa bardzo trudny. (Czy wyobrażacie sobie kogoś, kto mówi, że opieka nad własną babcią czy ojcem jest mało ważna?)

To jest moja rewolucja. Moja relacja z dzieckiem jest dla mnie ważna. Moje dziecko jest człowiekiem już teraz i nie muszę czekać, aż razem pójdziemy na barykady, żeby spędzanie z nim czasu było produktywne.

Moja rewolucja – dla mojego dziecka macierzyństwo też jest ważne. Jest ważną częścią jego życia. Teraz moje macierzyństwo, a może za kilkanaście lat macierzyństwo kobiety, która urodzi mu dziecko. A także wszystkich innych kobiet.

Announce

New
arrival

2019 collection

Let’s face it, no look is really complete without the right finishes. Not to the best of standards, anyway (just tellin’ it like it is, babe). Upgrading your shoe game. Platforms, stilettos, wedges, mules, boots—stretch those legs next time you head out, then rock sliders, sneakers, and flats when it’s time to chill.