Mam prawo… być cholerną egoistką. Mam prawo dbać o swoje potrzeby. Przede wszystkim o swoje. Mam prawo dawać innym tylko to, co jestem gotowa dać. Mam prawo mówić „nie” natychmiast, kiedy bardzo nie chcę czegoś zrobić. Bo tylko będąc wolnym człowiekiem, mogę naprawdę i rzeczywiście wspierać kogoś w zaspokajaniu jego potrzeb.
Mam prawo dbać o moje dziecko najlepiej, jak potrafię. I z milionów porad wychowawczych wybierać te, które najbardziej do mnie przemawiają. Mam prawo nie robić tego, czego nie chcę. Tego, co mi i mojej rodzinie nie służy.
Mam prawo zdecydować, kiedy sprzątnę, kiedy ugotuję i kiedy wstanę z łóżka.
Mam prawo być sama, odpoczywać, regenerować się. Mam prawo nie słuchać, co inni myślą na mój temat i na temat mojego dziecka. Mam prawo reagować na jego zachowanie (lub nie) według własnego rozeznania.
Mam prawo decydować, które jego zachowania mi pasują, a które nie.
Mam prawo szukać do skutku najlepszej możliwej strategii na zaspokojenie swoich potrzeb. I mam prawo mieć przyjemność z tego, jak zajmuję się moim dzieckiem.
I mam prawo dawać innym wokół mnie prawo do tego samego.