Wróciłam z kolejnego obozu rodzinnego. Przez prawie trzy tygodnie z małą przerwą w środku żyłam NVC, Rodzicielstwem Bliskości i Uważnością.
Uczyłam się być wdzięczna za wszystko a zwłaszcza za to, co trudne.
Gadałam, byłam z ludźmi i chodziłam późno spać.
Chodziłam po górach i zbliżałam na różne sposoby do samej siebie. Do swojego ciała, potrzeb, emocji…
Widziałam wiele razy, jak wiele rzeczy zadziało się w moim życiu i we mnie od poprzednich wakacji. Jak daleka to droga choć nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Obozy są zawsze przestrzenią budowania wspólnoty, która wspiera życie i rozwój. Dzięki tej wspólnocie można doświadczyć łatwości i lekkości w kontaktach z dziećmi i dorosłymi, jakie bez tej wspólnoty są dużo trudniejsze. Można naładować akumulatory i uwierzyć w świat, który jest przyjazny dla wszystkich.
Na tegorocznych obozach bardzo mało było o wychowaniu i o dzieciach. O tym co rodzice powinni lub czego nie powinni robić. Zamiast tego staraliśmy się docierać do samych siebie. Integrować różne aspekty swojego ja, aby wiedzieć i rozumieć, co się dzieje z nami w trudnych chwilach. Dzięki temu w ludziach tworzy się większa przestrzeń na troskę i empatię. Na współodczuwanie z dziećmi i patrzenie na świat ich oczami.
Staraliśmy się więcej być z naszymi potrzebami, odkrywać je i świętować, że je mamy, niż uciekać od nich w strategie.
Chcieliśmy uczyć się akceptacji, powstrzymywania się od osądzania. Zwłaszcza osądzania samych siebie jako rodziców.
Chcieliśmy bardziej „Być Żyrafą” niż „Robić Żyrafę”. Dlatego skupialiśmy się na tym gdzie podąża nasza uwaga i intencja, a nie na zachowaniach.
To dlatego, że wierzymy z Moniką, że zachowania wypływają w naturalny sposób z naszych intencji, jeśli tylko dostaną na to przestrzeń i czas.
Jestem wdzięczna Monice za harmonię i radość jaką daje mi współpraca z nią.
Danielowi za organizację tak cudownych wyjazdów i ducha przygody.
Lucynie za energię i wytrwałość.
I Karolinie za wspólnotę, uważność i wszystkie kilometry, które razem przeszłyśmy.