Przeczytałam ostatnio pewien wywiad. Pan tłumaczył, że nie może być jednego darmowego podręcznika dla wszystkich dzieci, bo przecież spowodowałoby to załamanie się rynku wydawnictw podręczników. Ile osób mogłoby stracić pracę…
Idea podręcznika jest w tej chwili mocno przestarzała. Minęły i nie wrócą już takie czasy, gdy nauczyciel i podręcznik były jedynymi dostępnymi źródłami wiedzy. Rodzice wydają na książki ogromne pieniądze ponieważ każde kolejne dziecko ma w tej chwili trochę inne książki, a w większości z nich dzieci jeszcze robią różne ćwiczenia i nie nadają się one do powtórnego użycia.
W dodatku rozbudowana oferta podręczników, ćwiczeniówek itp. powoduje, że dzieci coraz częściej zajmują się na lekcjach głównie wypełnianiem pustych miejsc.
W dodatku ostatnio bardzo rozwinął się rynek podręczników dla przedszkoli. W coraz większej ich liczbie, dzieci mają podręczniki, nawet trzylatki. U dziecka mojej znajomej panie powiedziały, że kuratorium wprawdzie nie pozwala, żeby dzieci korzystały z podręcznika, ale one w tajemnicy by chciały.
Pięknie. Trzeba wydawać podręczniki. Nie ma znaczenia czy są potrzebne czy nie. Potrzebne są miejsca pracy.
Coraz więcej jest argumentów za tym, że egzaminy gimnazjalne i sprawdziany szóstoklasistów bardziej szkodzą niż pomagają. Nie poprawiają jakości nauczania, bo do tego musiałyby być anonimowe. Zamiast tego generują ogromną presję na dzieci, żeby udowadniały swoimi wynikami, że szkoła sobie dobrze radzi. W dodatku robi się ich coraz więcej, bo choć nieobowiązkowe, praktycznie wszędzie dzieci piszą trzecioteściki, testy po drugiej klasie, po pierwszej…
Do tego dochodzą próbne egzaminy i testy organizowane przez specjalne firmy, bo trzeba dzieci postraszyć, że mogą dostać za mało punktów. Bo przecież dzieciom, które się boją gwałtownie rośnie IQ.
Może więc zlikwidować egzaminy i testy? Skoro nie udało się, żeby służyły wyłącznie celom statystycznym?
Jak to. A komisje egzaminacyjne? A drukarnie, które drukują testy? A nauczyciele, którzy je sprawdzają? (Na pewno o kimś zapomniałam.)
Przecież to są tysiące miejsc pracy…
W podobnym tonie, kilka lat temu, pracownicy domów dziecka protestowali przeciwko upowszechnianiu opieki zastępczej jako standardowego sposobu opieki. Dlaczego? Bo też potrzebują miejsc pracy.
Mogłabym w tym tonie jeszcze długo…
Ale mam dość.